Kronika żeńskiego obozu wędrownego 5-19 lipca 1964r. – wybrzeże.
|Obóz nasz trwał od 5-19 lipca. Miałyśmy bardzo oryginalną trasę – wybrzeże. Dlatego oryginalną, gdyż wiele z nas po raz pierwszy była nad morzem.
Dnia 5-VII (niedziela) o godz. 9.00 zbiórka na stacji w Ostrowi Maz. O godz. 9.07 wyruszamy do Warszawy. Następnie w Warszawie przesiadka i o 17.00 z Dworca Wschodniego wyjeżdżamy pociągiem, który zawiezie nas do miejsca będącego początkiem trasy. W pociągu chociaż nie było zbyt dużo miejsca jakoś ulokowałyśmy się, znajdując nawet siedzące miejsca. Godz. 6.00 rano i koniec naszej długiej podróży.
Dzień 1 – 6.VII. Kołobrzeg.
Już na pierwszy rzut oka miasto wydało nam się bardzo ładne szczególnie jest tu dużo zieleni, dużo nowych bloków, tak, że niektóre jego zakątki sprawiają wrażenie, że jest to zupełnie nowe, młode miasto. Szkoła, w której miałyśmy zamówione noclegi nie podała dokładnego adresu. Plecaki złożyłyśmy więc w słynnej Baszcie Prochowa zamienionej na schronisko PTTK i rozpoczęłyśmy poszukiwania. Po kilku godzinach natknęłyśmy się na Studium Nauczycielskie, gdzie (jak się okazało) były zamówione noclegi. Kołobrzeg ma bardzo bogatą przeszłość historyczną. Już w 1000 roku Bolesław Chrobry założył w Kołobrzegu biskupstwo polskie. Prawa miejskie nadał miastu w 1255 roku książę Pomorza Warcisław. Morze było cudowne. Niektóre z nas będąc po raz pierwszy nad morzem próbowały, czy rzeczywiście woda morska jest słona. Chociaż na dworze było dość chłodno na molo i w okolicach morza spotkałyśmy dużo kuracjuszy i wczasowiczów. Po zjedzeniu obiadu postanowiłyśmy odpocząć po trudach podróży.
Dzień 2 – 7.VII. Kołobrzeg.
Dziś już od rana jest trochę cieplej. Idziemy znowu nad morze. Tu część bardziej odważnych dziewczyn kąpie się w morzu. Dużo śpiewamy, a naszym hymnem obozowym stanie się chyba „Słoneczko”. Wracając obejrzałyśmy 80 metrową wieżę. Po obiedzie byłyśmy w kinie na polskiej komedii „Żona dla australijczyka”. Po kolacji piszemy korespondencję. Każda z nas pisze bądź kartkę do rodziny czy znajomych z opisem wrażeń z podróży i z pozdrowieniami znad Bałtyku.
Dzień 3 – 8.VII. Koszalin.
Jedziemy do Koszalina. Krajobraz wybrzeża jest bardzo urozmaicony, gdy tak patrzeć przez okno pędzącego pociągu to czasami odnosi się wrażenie, że jest się gdzieś w okolicach górskich. W Koszalinie byłyśmy w muzeum gdzie obejrzałyśmy zabytki arabskie i egipskie. Po obiedzie wyruszyłyśmy do Szczeglina, wioski odległej o 15 km. Tam miałyśmy zamówione dwa noclegi. Droga była bardzo ładna, prawie cały czas wędrowałyśmy przez las. W czasie drogi podwiózł nas samochód. Po zagospodarowaniu się w schronisku, wyszłyśmy obejrzeć wieś, która była dość duża. Po kolacji zaś wyszłyśmy na szkolne boisko, gdzie w letni, ciepły wieczór, przy świetle ostatnich promieni zachodzącego słońca grałyśmy w piłkę.
Dzień 4 – 9.VII. Szczeglino.
Następnego dnia w Szczeglinie postanowiłyśmy same ugotować obiad. Po śniadaniu wszystkie więc poszłyśmy do lasu aby uzbierać jagód na zupę jagodową. Na drugie danie zrobiłyśmy ziemniaki, jajka sadzone i sałatę. Po obiedzie uporządkowałyśmy podwórze i ogródek szkolny, po czym kierownik schroniska pozwolił nam na obejrzenie programu telewizyjnego.
Dzień 5 – 10.VII. Darłowo.
Dziś żegnamy Szczeglino i jedziemy przez Koszalin do Darłowa. Do Koszalina miałyśmy iśc pieszo, ale zabrały nas jadące tam samochody. Po przybyciu do Darłowa, podobnie jak w Kołobrzegu, dłuższy czas wędrując po ulicach szukałyśmy schroniska. Po odnalezieniu zaś, wyruszyłyśmy, aby obejrzeć miasto, które położone jest na prawym brzegu rzeki Wieprzy. Zauważyłyśmy, że znajdują się tu bardzo stylowe, zabytkowe domy mieszczańskie. Pogoda jest coraz piękniejsza, więc postanawiamy, że jutro pójdziemy na plażę.
Dzień 6 – 11.VII. Darłowo – Darłówko.
Darłówko to północna, wczasowa dzielnica Darłowa. Idąc na plażę na kanale portowym w Darłówku zauważyłyśmy most zwodzony, jedyny w województwie koszalińskim. Z plaży, odległej o trzy kilometry od Darłowa, gdzie miałyśmy schronisko, wróciłyśmy dość późno. Dalsza nasza trasa to Słupsk.
Dzień 7 – 12.VII. Słupsk.
Z Darłowa pojechałyśmy pociągiem do Słupska. Zajechałyśmy tam dopiero na obiad. W Słupsku obejrzałyśmy gotycki kościół św. Jacka z barokową wieżą. Wewnątrz kościoła znajduje się epitafium ostatniej księżnej Słupska Anny Croy i jej syna Bogusława Ernesta, w podziemiach kościoła trumny z ich zwłokami. W tym dniu, w którym miałyśmy tu nocleg obok nocował rowerowy obóz chłopców z kieleckiego. Po kolacji wspólnie z nimi urządziłyśmy wieczorek. Czas spędziłyśmy bardzo przyjemnie. Trasa naszych znajomych biegnie tak samo jak i nasza do Ustki. Postanowiłyśmy więc tam spotkać się, a na dziś już koniec. Idziemy spać, aby nabrać sił do jutrzejszej pieszej wędrówki.
Dzień 8 – 13.VII. Ustka.
Jesteśmy już w Ustce. Ustka to miasto portowe i kąpielisko nadmorskie. Pierwszego dnia naszego pobytu zwiedziłyśmy miasto. Znajduje się tu jedna w kraju stocznia łodzi ratunkowych (drewniane, metalowe, plastikowe) dla statków morskich oraz przedsiębiorstwo połowowe „Korab” i spółdzielnia połowowa „Łosoś”.
Dzień 9 i 10 – 14 i 15.VII. Ustka.
Pogoda jest cudowna. Na niebie ani jednej chmurki a na ziemi ani kropli deszczu. Przez 2 dni korzystałyśmy więc z darów przyrody, kąpiąc się w morzu i opalając.
Dzień 11 i 12 – 16 i 17.VII. Łeba.
Jesteśmy już w Łebie. Ponieważ nie miałyśmy tu zamówionego noclegu, będziemy nocowały w tzw: „wiejskim pensjonacie”, a więc na sianie. Łeba to kąpielisko nadmorskie i port rybacki. Leży ona między jeziorami Łeba i Sarbsko. Drugiego dnia pobytu w Łebie wybrałyśmy się, aby obejrzeć (odległe o 10 km) jedyne w Polsce wydmy ruchome. Droga prowadziła przez las. Kiedy weszłyśmy na jedną z najwyższych wydm, zdawało nam się, że znajdujemy się na wyspie otoczonej wodami morza i jezior. Do miasta wracałyśmy nad morzem.
Gdynia
Wstałyśmy dziś rano, ponieważ o 5.00 mamy pociąg do Gdyni. W Gdyni zwiedziłyśmy okręt „Burza” zamieniony na muzeum i o 15.00 wyruszyliśmy do Ostrowi.
Obóz nasz zakończył się. Jednak z pewnością pozostawił w pamięci każdej z nas bardzo miłe wrażenia. Dziękujemy naszym opiekunkom p. Boguckiej i prof. Kapalskiej za starania i opiekę nad nami, organizatorom zaś za jego zorganizowanie.