LO im. M.Kopernika

Kronika męskiego obozu wędrownego 4-17 sierpnia 1964r.

Uczestnicy męskiego obozu wędrownego
Prof. Piątkiewicz Stanisław, Wądołowski Stanisław, Wasilewicz Roman, Wilczewski Roman, Szymański Jan, Swół Jerzy, Siwek Krzysztof, Sikora Eugeniusz, Radgowski Mirosław, Rolek Adam, Przeździecki Leszek, Pieściuk Stanisław, Płoński Andrzej, Majewski Marian, Kropiwnicki Jan, Kacpura Zygmunt, Krajewski Janusz, Jaworski Janusz, Gałązka Adam, Aleksandrowicz Andrzej.

Dzień 1. Racibórz. 4.VIII.64r.
Wyruszyliśmy z Ostrowi Maz. 3.VIII, pociągiem popołudniowym. Po nocnej podróży rano wysiedliśmy w Raciborzu. Po ulokowaniu plecaków w tutejszej szkole zaczęliśmy zwiedzać miasto. Po dość długim oczekiwaniu pozwolono nam obejrzeć wytwórnię cukierków. Fabryka nie jest wielkim zakładem. Dzięki uprzejmości kierownictwa i załogi mogliśmy kosztować i raczyć się dość dużym asortymentem wyrobów cukierniczych. Następnie zwiedziliśmy fabrykę kotłów. Byliśmy pod wrażeniem ogromu zakładu, potężnych hal produkcyjnych i najnowszych urządzeń. Fabryka powstała w 1950 roku, zatrudnia 2 000 osób, a liczba ta ma być zwiększona do 5 000 w latach następnych. Niestety – noclegu w Raciborzu nie mieliśmy, więc z plecakami udaliśmy się na dworzec. Jedziemy do Nędzy. Nocleg mamy zapewniony w szkole podstawowej.

Dzień 2. Nędza. 5.VIII.64r.
Po nocy przespanej w czystej szkole, oraz po zjedzeniu śniadania wyjeżdżamy do Kuźni Raciborskiej. Tam zwiedzamy fabrykę obrabiarek „Rafamet”. Największy nasz podziw budziła hala, w której szlifowano precyzyjne części obrabiarek. Oglądamy nowy typ obrabiarek sterowanych programowo. Obrabiarki te będą wystawiane na Targach Poznańskich w przyszłym roku. Po obiedzie wracamy pociągiem do Nędzy. Tam gramy w piłkę z mieszkańcami wsi i wracamy na kolację. Nastrój jest dobry, mimo trochę zimnej i deszczowej pogody.

Dzień 3. Nędza – Kietrz. 6.VIII.64r.
Wstajemy wczesnym rankiem i po śniadaniu bierzemy się do wynoszenia ławek ze szkoły, która ma być remontowana. Składamy także łóżka i wynosimy na strych. Praca ta zostaje wykonana w ramach pracy społecznej. Następnie pociągiem z Nędzy jedziemy do Raciborza. Tam zwiedzamy muzeum regionalne. Wyruszamy w pieszą wędrówkę do Kietrza. Idziemy do kopalni gipsu w Dzierżysławiu. Niestety nie możemy jej zwiedzić. Idziemy więc do pobliskiego P.G.R.-u. W zeszłym roku dziewczęta brały tu udział w pracy w polu. Zwiedzamy zabudowania trzody chlewnej i krów, a także mechaniczną suszarnię pasz. Wracamy do Kietrza. Korzystając z uprzejmości opiekuna schroniska oglądamy w telewizji transmisję festiwalu sopockiego.

Dzień 4. Kietrz. 7.VIII.64r.
Po śniadaniu wyruszamy by zwiedzić najważniejsze obiekty przemysłowe Kietrza. Kierujemy się do fabryki pluszy i dywanów. Poznajemy technikę powstawania tych tkanin. Byliśmy pod urokiem wspaniałych wzorów i barw. Następnie zwiedzamy tutejszą wytwórnię win. Idąc powtórnie do kopalni gipsu, widzimy po prawej stronie resztki wykopalisk. Schodzimy 30 metrów pod ziemię. Na ścianach w świetle karbidówek błyszczą kryształki gipsu. W drodze powrotnej widzimy rezerwat roślin stepowych i schroniski.

Dzień 5. Kietrz – Głubczyce. 8.VIII.64r.
Jedziemy autobusem z Kietrza do Głubczyc. Po zakwaterowaniu się w bardzo wygodnych pokojach 4 osobowych idziemy na basen. Basen jest duży, trzeci co do wielkości w Polsce. Na kolację zastęp dyżurny przygotował kanapki. Potem wszyscy idziemy oglądać program telewizji.

Dzień 6. Głubczyce. 9.VIII.64r.
Niedziela. Pada. Wszyscy piszą listy, czytają książki, grają w ping-ponga. Po smacznym obiedzie idziemy na spacer. Po południu oglądamy program telewizji. Kilku kolegów szykuje się do „kocówy”. Mający otrzymać tę nieprzyjemną karę barykadują drzwi.

Dzień 7. Głubczyce. 10.VIII.64r.
Znów pada. Z tego powodu rezygnujemy z wyjazdu do Prudnika. Chłopcy skracają sobie czas grami towarzyskimi. Jedyną rozrywką jest telewizja. Oglądamy filmy: „Diabelski przesmyk”, „Dziki pies – Dingo”, „Montparnasse 1919”.

Dzień 8. Głubczyce – Głuchołazy. 11.VIII.64r.
Wstajemy bardzo wcześnie – o 5 rano. Jedziemy do Głuchołaz. W Nowym Świętonie wysiadamy i idziemy pieszo do Głuchołaz. W schronisku zostawiamy plecaki i idziemy do fabryki celulozy. Zakład nie jest zbyt duży. Po obiedzie idziemy do basenu. Woda jest bardzo zimna, dlatego część stoi na brzegu.

Dzień 9. Głuchołazy – Nysa. 12.VIII.64r.
Rankiem, po śniadaniu zwiedzamy fabrykę galanterii metalowej „Galnet”. Możemy naocznie zobaczyć jak wyrabia się haftki, sprzączki, guziki, okucia, i inne drobiazgi metalowe. Idziemy do basenu. Tam z zazdrością oglądamy treningi obozu pływackiego. Po obiedzie jedziemy do Nysy. Jesteśmy pod urokiem katedry gotyckiej z XVI wieku, która dominuje nad kamieniczkami Starego Miasta. Oglądamy resztki murów obronnych, basztę oraz wieże: Wrocławską, Piastowską, Poznańską. Część idzie do kina, a część wraca do schroniska. Gramy trochę w koszykówkę i kładziemy się spać.

Dzień 10. Nysa – Otmuchów. 13.VIII.64r.
Fatalna pogoda. Pada duży deszcz. Mimo to wybieramy się na zwiedzanie Zakładów Samochodowych. Dziwne są koleje losu tych zakładów. Powstały one na bazie warsztatów napraw czołgów. Kilkakrotnie zmieniała się ich produkcja. Współpracowały one z zakładami tego typu w Lublinie i Starachowicach. Dopiero w 1958r. rozpoczęły samodzielną produkcję. Obecnie produkuje się cztery typy samochodów:
1. Mikrobus M-501 do przewozu 10 osób.
2. Sanitarka S-501 do przewozu chorych.
3. Furgon F-501 do przewozu towarów do 850 kg.
4. Furgon towarowo-osobowy T-501 do przewozu 800kg towaru lub 10 ludzi.
W biurze konstrukcyjnym znajduje się piąty typ furgonetki supernowoczesnej. Z przykrością rezygnujemy ze zwiedzania muzeum i po obiedzie jedziemy do Otmuchowa. W schronisku poznajemy obóz z Jeleniej Góry. W bardzo przyjemnych pokojach szykujemy się do snu.

Dzień 11. Otmuchów – Paczków. 14.VIII.64r.
Zwiedzamy stary zamek, a następnie kierujemy się ku zaporze. Sama zapora nie jest zbyt imponująca, lecz za to zbiornik trudno ogarnąć wzrokiem. Po obiedzie wyruszamy w pieszą wędrówkę do Paczkowa. Po uciążliwej drodze dobrnęliśmy wreszcie w strugach deszczu do tego starego grodu. Nie mamy już sił by podziwiać piękno starych kamieniczek i oglądać mury obronne. Wieczorem w schronisku wspólnie z obozem dziewcząt z Wrocławia urządzamy „potańcówkę”. O godz. 22.00 jest cisza nocna, więc kładziemy się spać.

Dzień 12. Paczków – Złoty Stok. 15.VIII.64r.
Wstajemy wcześnie rano – wypoczęci i rześcy. Pogoda dobra, więc zwiedzamy Stare Miasto. Miasteczko jest czyste, ulice rozchodzą się promieniście od rynku, a także tworzą oddalające się kręgi. Pełni wrażeń i zadumy wyruszamy do Złotego Stoku. Idziemy 12 km, czasem tuż obok granicy. Po dwóch godzinach marszu jesteśmy w schronisku.

Dzień 13. Złoty Stok – Kudowa Zdrój. 16.VIII.64r.
Bardzo wcześnie ruszamy do Kłodzka autobusem, następnie pociągiem do Radkowa i stąd czerwonym szlakiem idziemy do Kałowa. W drodze zdobywamy szczyt Szczeliniec. Z gór rozciąga się wspaniała panorama. Schodzimy do „piekiełka”. Następnie piękną drogą górską schodzimy do Kudowy. Tu z trudnością dostajemy nocleg. Otrzymaliśmy nocleg prywatnie – na sianie. Od wycieczek otrzymaliśmy koce, które się bardzo przydały.

Dzień 14. Kudowa Zdrój. 17.VIII.64r.
Wstajemy z myślą o dzisiejszym odjeździe i zakończeniu obozu. Szykujemy się do odjazdu. Grupa dyżurna kupuje i rozdziela prowiant na drogę. Po śniadaniu „na własną rękę” zwiedzamy miasto. Oglądamy park, pijalnię wód mineralnych. Część kąpie się w basenie, a część idzie zobaczyć kaplicę czaszek w Czerwonej. Historia kaplicy jest niezmiernie ciekawa. Otóż po wojnie trzydziestoletniej pewien ksiądz postanowił zebrać kości poległych. Zebrał – i tak powstała jedna z trzech kaplic na świecie. Po sutym obiedzie wsiadamy do pociągu. Jedziemy do Kłodzka, następnie do Wrocławia. O 23.00 mamy pociąg do Warszawy. Niesamowity tłok, po prostu wisimy. Rankiem 18.VIII. jesteśmy w Warszawie a w południe tego samego dnia w Ostrowi Maz., w domu.

Tak skończył się jeszcze jeden obóz wędrowny, na którym mieliśmy okazję łączyć rzeczy pożyteczne z odpoczynkiem i przyjemnością. Zwiedziliśmy wiele ciekawych obiektów, wiele fabryk i zakładów. Zawsze będziemy wspominać miłe chwile, spędzone na obozie, a złe będą przestrogą na przyszłość nie tylko dla nas. Dziękujemy tą drogą za zorganizowanie obozu i poświęcenie się pracy z młodzieżą Panu prof. Piątkowskiemu, który będąc kierownikiem wycieczki nie szczędził sił, aby uprzyjemnić nam chwile spędzone razem. Także Panu Wądołowskiemu jesteśmy wdzięczni za opiekę, za troskę jaką nam okazał.
Dziękujemy, a jednocześnie czekamy na następny obóz!!!

Skip to content