24 listopada 2005r. – wycieczka klasy I D do Białegostoku
|Foto: klasa I D
Tekst: atraM, Id
Nadszedł pamiętny dzień 24 (słownie: dwudziestego czwartego) listopada. Utkwi on na zawsze w naszej pamięci. Dnia tego uczniowie klasy 1d po raz pierwszy w swojej krótkiej licealnej karierze opuścili progi swej ukochanej szkoły, celem udania się na wycieczkę…
No to tak: Godzina ósma, zbiórka: PRAWIE wszyscy przyszli, jest super.
Gdzieś koło ósmej trzydzieści: Wyjechaliśmy. Wprawdzie okazało się, że filmu w autobusie nie obejrzymy, bo trzeba płacić, ale i tak jest super.
Coś przed dziesiątą. Tykocin. Zimno, ale co tam. Spotykamy panią przewodnik, która wyraża nadzieję, że nas nie zanudzi. Podchodzimy przed synagogę. Stoimy dziesięć minut, czekając nie wiadomo na co. Jest super. Idziemy na rynek. Słuchamy (lub nie:p) długiej opowieści o pomniku, kościele i paru innych w podmuchach zimnego wiatru. Wchodzimy do kościoła, znowu słuchamy (lub nie) i robimy zdjęcia. Ciągle jest super. Idziemy na metalowy most na rzece, który jest naprawdę super, potem do sklepu z pamiątkami i z powrotem do synagogi. Tym razem wchodzimy do środka(!) i oglądamy. Potem (było super) do takiego muzeum, gdzie są makiety, fortepian i obrazki na ścianach. Pani przewodnik powiedziała, że to bardzo po.. poucz.. paczające.. – nie pamiętam. W każdym razie – super.
Która to może być godzina?? Lądujemy w Białymstoku. Podsłuchałam, jak pani przewodnik mówi naszemu wychowawcy, że jest za laniem niegrzecznych dzieci. Udaję, że nic nie słyszałam i szybko zmykam. Stajemy przed pałacem Branickich, kulimy się z zimna. Może wejdziemy? Cicho, pani przewodnik coś mówi. Przytulamy się do siebie, żeby było cieplej, i jest super. O! Idziemy do wejścia! A, nie, tylko przechodzimy na drugą stronę pałacu. I znowu wykład pani przewodnik. Brr, zimno… znaczy super. Idziemy teraz przed kościół farny. Teraz to już naprawdę się trzęsiemy. Chyba dlatego, że jest tak bardzo super. Tylko dlaczego niektórzy mówią, ze im zimno?? Teraz idziemy, .. idziemy.. Gdzie idziemy? To już prawie koniec Lipowej… Aha, przerwa na czas wolny. No to idziemy z powrotem… super…
Po czasie wolnym idziemy pod cerkiew. Najpierw tradycyjnie stoimy i marzniemy (czyli super), słuchając pani przewodnik, potem wchodzimy i znowu słuchamy (lub nie, hehe:p), i oglądamy cerkiew od środka, wygląda naprawdę super. Eee … ręka mi skostniała.
Jesteśmy w kinie. Czekamy na film. Jest naprawdę ciepło – chyba najbardziej super do tej pory. Właśnie się dowiedziałam, że nie będzie lodowiska. Co to za szajz? Uups, znaczy, super.
Siedzimy na sali kinowej i oglądamy film, jest super – Kurczak Mały. Podoba mi się zwłaszcza Asior, jest taki sexy.. O, pardon, super. Szkoda tylko, że na sali jest tak zimno, ale co tam, i tak jest super.
Wyszliśmy z kina. O rany, jak zimno!! S-super-r… Doszliśmy do autobusu. Teraz droga powrotna. Super! Ooo… co to się dzieje?? Hm, trzeba to będzie ocenzurować…
No.. nie można powiedzieć, że to była w stu procentach udana wycieczka… ale przecież było SUPER!
atraM, Id