14 lutego 2006r. – Walentynki
|Walentynki ’06 w Koperniczku
Walentynki – to święto przywędrowało do nas z daleka. Przez jednych jest uroczyście obchodzone, wyczekiwane, czasem wydaje się być jedyną okazją do wyznania długo utrzymywanych w tajemnicy uczuć. Inni go nie uznają, ignorują, uważają za komercyjne, wręcz przesłodzone.
Bez względu na podejście do tego „święta”, wszyscy uczniowie naszego LO przybyli na salę gimnastyczną – czy to jedynie w celu przesiedzenia tam i uniknięcia lekcji, czy też, aby powzruszać się słuchając romantycznych piosenek. Jednak każdy chyba przyzna, że było warto.
Na początku zostało wyrecytowanych wiele pięknych wierszy, jak najbardziej stosownych na tę okazję, opisujących różne oblicza miłości. Tę od pierwszego wejrzenia, szczęśliwą, jak i nieodwzajemnioną… Jednak do mnie najbardziej trafił ten o przewrotności kobiecej natury…
Piosenki o wiadomej tematyce przewijające się przez cały apel były jak zwykle doskonale wykonane – zarówno chór jak i soliści spisali się na piątkę. I choć napisano z pewnością ciekawsze piosenki o miłości niż niektóre z zaprezentowanych, to przecież najbardziej liczy się jakość wykonania? Jednym słowem – nasi artyści zadziałali na te mniej lub bardziej ukryte wrażliwe struny naszych serc ( ha – ha )
Najważniejszą częścią tej imprezy była jednak niezaprzeczalnie inscenizacja o znanym wszystkim tytule „Romeo i Julia”, a raczej jej modyfikacja. Scena Balkonowa była istnym mistrzostwem! Już samo dobranie obsady na zasadzie, hmmm… kontrastu? było strzałem w dziesiątkę. A aktorzy, trzeba przyznać, byli świetni. Niedostępna i wybredna Julia oraz główkujący jak by tą uroczą niewiastę zdobyć Romeo, wywołali na niejednej twarzy łzy… śmiechu! Długą drogę, od romantycznego kochanka po gorrrącego macho musiał przebyć nasz bohater aby choć odrobinę skruszyć twarde jak orzech serce swej wybranki. W końcu jednak doczekaliśmy się happy end’u – Julia zeszła z balkonu na ziemię i rzuciła się w ramiona rozanielonego Romea… to znaczy… właściwie to on wskoczył się jej na ręce ale w końcu mamy równouprawnienie? czyż nie? Ta wzruszająca scena zaowocowała tańcem triumfującego kochanka i jego damy serca. Tańcem, będącym połączeniem kroków dostojnych z elementami tańca dyskotekowego – efekt by rozbrajający! Na scenie zrobiło się tak gorąco, że o mały włos Romeo nie pogubił swoich podkolanówek… A z resztą – owacje publiczności mówiły same za siebie.
Bardzo istotny w całym przedstawieniu był także głęboki, basowy głos (dochodzący z bliżej nieokreślonego miejsca) narratora, równie zabawnie komentującego poczynania rozpalonych do czerwoności zakochanych.
Szczególne słowa uznania należą się też oczywiście Oli Derlatce z klasy II F, kierowniczce tego całego zamieszania, czyli Pani Reżyser. Pomysł, świetne gagi i czuwanie nad odpowiednim wykonaniem – to wszystko zasługuje co najmniej na Złotą Kaczkę! Szekspir pewnie by się uśmiał!
Jak widać Walentynki w Koperniczku były niezwykle udane. Zamiast ckliwych czerwoniutkich serduszek – duża dawka śmiechu. Atmosfera na sali podczas przedstawienia, spokojnie może zostać uznana za przyczynę roztopów w całym powiecie.
Korzystając z okazji, życzę Wam (oczywiście) miłości – nie tylko 14.lutego, ale przez cały rok. Żebyście umieli ją dawać, doceniać i mogli również brać (i to najlepiej garściami). Tym, którzy znaleźli tę 100-procentową – żeby iskierka nie zgasła. Tym wciąż szukającym – Romea/Julii – w zależności od upodobań.
eMeS, II Ha